niedziela, 20 marca 2016

Niebieski i żółty paciorek



-Co chciałabyś dostać ode mnie na święta?- zawsze wymyślała rzeczy, o których wiedziała, że nigdy nie dostanie. Kosztowały za dużo. 
- Wolność słowa.
- Co chciałabyś dostać w tym roku na święta?
- Cierpliwość do ludzi.
- C chciałabyś dostać dzisiaj na święta?
- Brak kamer, które za mną łażą.
- O czym marzysz w te święta?
- O ciepłym kominku z rodziną- ich już nie ma. Zginęli od wybuchu bomby w  domu. Można powiedzieć, że wiecznie młody mężczyzna uratował ją z popiołów i pozwolił być w domu. Dawał jej bezpieczeństwo w zamian za wolność. Nie chciał, by coś jej się stało. Nie pozwalał wychodzić za bramy jego posiadłości. Za nimi huczały bomby. Słyszała je. Gdy ją znalazł budziła się codziennie z krzykiem na ustach, słuchając przyciszonego dźwięku wybuchu bomby przedzierającego się przez pole siłowe. On stawał wtedy w drzwiach i czekał aż zaśnie. Już się przyzwyczaił. Ale ona nie mogła się przyzwyczaić. Nigdy. Jako mała zbyt ufna dziewczynka rzucała mu się na szyję z płaczem. Na początku nie reagował na jej szlochy i pociągnięcia nosem, ale potem zaczął odwzajemniać uściski, wreszcie odezwał się do niej. Usłyszawszy pierwszy raz jego głos, wzdrygnęła się. Był młody, ale wyczuwało się w nim dojrzałą powagę. Mówił jej, że nic jej nie grozi. Mówił, że wszystko będzie dobrze. Ale  nie umiał poradzić na to, że mała 7 -  letnia dziewczynka bała się wszystkiego. Nawet własnego cienia.  Bała się mokrej podłogi w przedpokoju, bo parę razy się przewróciła. Bala się ... Nauczył ją wszystkiego, co umiał. Szybko łapała. Za szybko ten młody umysł przekonał się o okrucieństwie świata. Tak mówił, gdy ona za bardzo impulsywnie reagowała  wiadomości, które przynosił do domu.  Mówił jej wszystko. Uważał, że powinna wiedzieć. Niezależnie od wieku. Ale z czasem  ona się zmieniła.  Budziła się z krzykiem na ustach, ale teraz nie szła do niego. Patrzyła się w jego oblicze tak nieobecnym wzrokiem, że wreszcie przestał czekać aż zaśnie. Wystarczyło jej jedno opanowane spojrzenie i wychodził. Miała ochotę go walnąć tyle razy, ale nie, nie robi się tak. Nie powinna. Siadała przed murem i patrzyła  w cegły. Jego rezydencja była ogromna, ale ona zawsze mogła znaleźć ten znak, który on kiedyś zostawiał za sobą. Powiedział, że teraz tego nie robi, ale nie wierzyła mu. Gdzie zostawiał szklankę,  tam pojawiał się ten znak. Rysował go nałogowo na serwetkach. Wszędzie się pojawiał. Czuła, że jest sztuczna. Jej nienaganne zachowanie, zawsze śliczna sukienka i dobrze upięte włosy. Była sztuczna, choć w tej rezydencji wszyscy tacy byli. Po jej policzkach poleciały łzy. Była SZTUCZNA. Ta myśl ją zżerała.
- Ej, nie płacz ...Co chciałbyś dostać na święta?- otarł jej łzę białą rękawiczką.
- Naturalność - przymknęła oczy,  by na niego nie patrzeć.
- Jesteś naturalna. Nie jesteś sztuczna- i zrobił coś czego ona nie przewidziała. Przyciągnął ją do siebie szybkim ruchem,  położył jej rękę na głowie i mocno do siebie przytulił. On nigdy  tego nie robił. Płakała dalej. Miała ochotę dzisiaj,  w tym momencie płakać. Czuła się jak ona. Jak mała dziewczynka w popiołach swojego domu.
- Nie płacz malutka, nie lubię jak płaczesz. Proszę- jego głos był miękki. Nigdy tak nie mówił. 
- Jeszcze chwilę- parsknęła  śmiechem. Śmiała się sama z siebie.
Czuła,  jak jego broda bardziej  wbija się  w jej głowę. Uśmiechnął się.
- Uśmiechasz się- powiedziała to na głos. Przestając prawie momentalnie płakać.
- Tak.- przestał się uśmiechać.
- Lubię,  jak się uśmiechasz.
- To co byś chciała byś dostać na święta?- zapytał ponownie.
- Chciałabym,  żebyś ten jeden cały dzień  uśmiechał się. 

1 komentarz:

  1. To było piękne. Smutne ale bardzo bardzo piękne. Historia ma w sobie jednak kilka tajemnic. "Wiecznie młody" co to miało oznaczać? Kto toczy ze sobą wojnę? Czemu ten jegomość nie pozwalał jej wychodzić poza mury rezydencji.
    Tylko błagam nie odpowiadaj mi ns te pytania.
    Piszesz niesamowicie
    Mara

    OdpowiedzUsuń