poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Żółto- fioletowy



Zawsze mogę powiedzieć „Stop” i zamknąć książkę.
Las, obraz przyczepiony dużym gwoździem do drzewa.
Eh, sny… nie powinienem czytać do tak późna. Podszedłem do obrazu. Chciałem dotknąć czarnego jak smoła płótna.
-Nie radzę, one nie lubią jak dotyka się ich rzeczy- mocno zacisnął swój uścisk na moim nadgarstku.
-Kim ty jesteś by mi…- spojrzałem w jego stronę. Te blizny.-Smolipaluch!- puścił moją rękę i uśmiechnął się. Czytałem o nim, ale w tamtej historii był u Białych Dam, nie dokończyłem tej książki. On potarł palcem o palec coś wymruczał, a z palców poleciały iskry.
-Białe damy zaraz się tu zjawią, musisz stąd iść- popatrzyłem na obraz, Białe Damy… Obraz, rama jak z zamku… Biała Dama z kurniku!
-Czy ta Dama też się liczy?
-Biała dama to biała dama nie ma różnicy- zirytował się tym pytaniem.-Idź już, obiecałem komuś, że cię uratuję. Zrobię to, ale musisz teraz stąd iść, nie mogą zobaczyć cię tu. Będziesz żyć Faridzie.- dotknął trawy.  Wszystko stanęło w ogniu. Odwróciłem się by uciec. Wypadłem na ścieżkę. Oparłem dłonie o kolana by się uspokoić. Usłyszałem pisk dziewczyny. Popatrzyłem w jej stronę.
-Czerwony Kapturek.- nie zdałem sobie sprawy, że powiedziałem to aż tak zimnym głosem.
-Teraz śliczna, z której wersji Braci Grim jesteś.- dlaczego wszystko co myślałem o niej mówiłem na głos?! Ona zerwała kwiatek przy drodze i dała mi go.
-Co robisz?- odwiązała kokardkę, którą miała na szyi i zawiązała ją na moim nadgarstku. Usłyszałem wycie wilka. Nie... nie ważne, która wersja i tak zostanie pożarta. Nie przyczynię się do tego. Zwróciła głowę w stronę wycia. Zaczęła iść tam skąd dochodził głos. Złapałem ją za nadgarstki.
-Nie możesz tam iść!- popatrzyła na mnie nie rozumiejącym nic wzrokiem. Kogoś mi przypominała… ta osoba też zawsze miała dwa warkoczyki i nosiła czerwoną bluzę. Ona…
-Nie umrzesz przeze mnie kolejny raz!- przycisnąłem ją do siebie- Nie pozwolę ci odejść.-kolejne wycie. Dziewczyna zaczęła się szarpać.- Przestań! Chce cię uratować!- wyrwała się mi. Złapała koszyk i uciekła w stronę wycia. Puściłem się za nią. Śpiew ptaków. Kosogłosy. Myślałem nad tym jak śpiewają, ale nigdy, nigdy nie słyszałem czegoś takiego. Trzy powtarzające się dźwięki. Chwila… Rue! Schowałem się za drzewem. Jeżeli wpadnę na Katniss to będzie po mnie. Słyszałem jak przedziera się przez  las. Podszedłem do skraju polany. Rue była w potrzasku. Katniss właśnie wybiegła z lasu gdy jej sprzymierzeniec dostał oszczepem w serce. Zakryłem usta by nie krzyczeć. Nagle obraz zamigotał i wszystko zgasło. Stałem w jednym z nowoczesnych Kapitolskich apartamentów. Z fotela wstał Finnick. Rzucił pilotem o kanapę.
- Kolejni, kolejni, uspokój się, dasz radę.- zaczął mówić do siebie.
-Finnick?- odwrócił się w moją stronę.
-Hahaha! A myślałem, że wszyscy służący mają obcięte języki. Mam dla ciebie radę, nie przyznawaj się że jeszcze masz język.- Zaczął się rozbierać.-Pozwolisz, że się umyję?- postanowiłem dalej na to nie patrzeć. Zamknąłem oczy. Cisza. Chwila ciszy.
-Lucas!
-Kto to powiedział?!-rozglądam się po okolicy. Widzę domki ustawione w literę U. Obóz herosów. Nick, Percy, Anabeth jak teraz żałuje że nie dokończyłem czytać. Czuję jak adrenalina wpływa na mój mózg. Ręce zaczynają mi drgać. Kucam.
-Lucas?- ktoś dotyka moich pleców, znam jej głos. Podnoszę osłupiony wzrok.
-Susan…- miała falowane włosy od warkoczyków i śliczną czerwoną bluzę.
-Chodź oprowadzę cię po obozie.- tylko ona mogła to zrobić, gdyby ktokolwiek inny podszedł do mnie w tamtym momencie zostałby bez palców, albo innej kończyny. Gdybyście to widzieli, tak jak to opisywał Parcy po prostu zero słów.
-Susan… gdzie jesteś?- zapytałem się dość cicho z lekko nadzieją, że może nie dosłyszała.
-Na końcu tęczy.- zarechotałem.- Musisz dokończyć te książki, które ci dałam.
-Wiem-podrapałem się po karku zmieszany. To powszechny problem w moim wypadku. Zaczynam czytać i umiem skończyć książkę w najlepszym momencie i nie chce mi się jej kontynuować. Do wakacji zostało jeszcze trochę czasu może moja biblioteczka wreszcie się do czegoś przyda.
-Pamiętasz, że pan Fredrig zapowiedział sprawdzian z historii i musisz się do niego nauczyć.
-Błagam mam go dość, porozmawiajmy o czymś wesołym, na przykład o-zauważyłem konia ze skrzydłami- PEGAZ!!!- nie śmiać się ze mnie, moja młodsza siostra zaraziła mnie My Little Pony. Tak…
-Susan, patrz jaki on milutki.- nie usłyszałem odpowiedzi- Susan?- odwróciłem się. Byłem w sali jak ich wiele w szpitalach, w jednym z łóżek ktoś leżał.

***
Co do zadania:
Tak, wykonałam zadanie. Przez to również się dowiedziałam pewnej rzeczy. Mianowicie jeżeli wyjmiesz postać z jej świata to już nie będzie tą postacią, którą znamy. Pewnie połowa czytelników rozwiązałaby ten problem inaczej, ale ja zrobiłam to tak. 
Ogłoszenie: Środowe posty muszę tymczasowo zlikwidować, mam dużo pracy na głowie i chciałabym  wymyślić jakiś dobry paciorek, a na to potrzeba czasu, którego nie mam. Poza tym łapię się za inny twórczy projekt, a czasu brak przynajmniej ten i poprzedni tydzień spróbuje zrekompensować w majówkę.
Zagadka:
Autor niezmiennie do książki jest
Najpierw imię potem reszta przecież wiesz
Tytuł, autora nie zmienia daje tylko większe pole do bawienia
Kod do litery-odgadłeś to już?
Jesteś blisko, tuż tuż, tuż tuż

Kod to:
8  10  7  1

Zagadka może być lekko nie zrozumiała więc możecie się o wszystkie nieścisłości pytań według woli i humoru odpowiem. Proszę tylko wykluczyć Białą Damę z kurnika.

"I niech los wam sprzyja"- Igrzyska Śmierci
D.Line

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Srebrny i szary paciorek.



Czy już kiedyś mówiłam, że kocham deszcz? Nie? To powtórzę, kocham deszcz. Nikt nie chciał ze mną wyjść na dwór w burzę. Ich strata. Te grzmoty, melodia.  Usiadłam na mokrej ziemi. Mama nie będzie zadowolona z jasnych spodni, które zmienią kolor. Trudno się mówi. Pralka to magiczne urządzenie, które powinno dać radę. Patrzyłam na polane.  Pojawił się biały jeleń. Co?! Podniosłam się. Uciekł. Zaczęłam za nim biec.
-Księżniczko.- to nie możliwe. Zatrzymałam się.  Tylko jedna osoba mnie tak nazywała.
-Wujek?- nic mi nie odpowiedziało. Grzmot, jeleń. Nie uciekniesz mi. Pobiegłam za nim.
-Lisa!- przewróciłam się o korzeń.
-Tony!- zawołałam brata.- Podniosłam się. Zobaczyłam wiewiórkę.  Ona, ona się uśmiechnęła. Wilki, szare. Wyszczerzyły zęby. Odwróciłam się za siebie i zaczęła uciekać. „Myśliwy stał się ofiarą” mówiła babcia. Miała racje.
-Lisa!- głos mamy.
-Mamo!- jeden z wilków przewrócił mnie.  Otworzyłam oczy. Stał nade mną jeleń.
Obudziłam się.
-To tylko sen Lisa, nic się nie stało.- zdjęłam  kołdrę. Byłam cała w przemoczona, a na moich butach nadal było wilgotne błoto.
***
Zagadka. Kod. Używamy go w współczesnych czasach.
H-1 Li-1 C-2,4 N-1,2,3,4,5 O-2 Na-1 Mg-2 Al-3 P-3,5 S-2,4,6  Cl-1,3,5,7 K-1 Ca-2 Pb-2,4
Co to za "kod"
***
Na środę postaram się wymyśleć coś dłuższego.

środa, 13 kwietnia 2016

Przezroczysty paciorek

Był sobie człowiek,
jeden,
sam,
na świecie,
potem zmarł,
i  nie było człowieka.

***
...
Długie...

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Czarny i szary paciorek



Monic pamiętała swoje 10 urodziny. Ostatni dzień, w którym czuła się dobrze. Uciekła z domu, który zapadł się pod ziemię, ale oni zginęli. Zginęli wszyscy jej najbliżsi. Teraz jest sama, siedzi w lesie i wspomina swoje cudowne 10 urodziny. Świat wybija sam siebie. Skończyła jej się woda, jedzenie, a do najbliższego domu, czy schronienia jest jeszcze parę kilometrów. Ona ma dość, dość walki o życie, chce po prostu zasnąć i nie bać się że ktoś ją zaatakuje dla mięsa. Szerzy się kanibalizm, bo większość ludzie nie umie znaleźć zwierzyny i jej upolować. Monic pamięta smak ostatniego królika, którego jadła.
-Monic musisz przeżyć.
-Daniel, ja i ty wiemy że umarłeś- to że jej mózg sprawiał by widziała swojego zmarłego przyjaciela bolało.
-Wyrosłaś Monic, wyładniałaś
-Daniel proszę cię odejdź, nie chcę płakać
-Monic wstawaj!- dziewczyna podskoczyła na równe nogi. Róg myśliwski, porwała torbę z ziemi. Musi uciec, mogą ją znaleźć, mogą upolować. Robi tylko parę kroków. Widzi grot strzały od kuszy w swoim ciele, te strzały są inne, dobrze je znała.
-Daniel pomóż mi!

***
Zagadka:
Proste historia: Dlaczego powstał proletariat miejski?

środa, 6 kwietnia 2016

Biały paciorek

-Pawlak.
- Tak panie- chłopiec skłonił się w pół.
- Podoiłem decyzję, chce dziewczynę- palił spokojnie papierosa. Świat umarł po co miał się martwić o swoje zdrowie, był na to za bogaty.
- Jaką panie?
- Niech los zdecyduje.- żółcił papierosa w trawę. Nic się nie zapaliło, bo ta trawa nie była trawą, tylko czymś co powinna ją przypominać. Powinno pachnieć jak trawa i być w dotyku jak ona, ale tylko słońce mogło ją taką zrobić, a słońca było za mało by ta trawa mogła je zabierać. On "Pan" miał jasną skórę. Jak większość. Ale jego cera była zdrowa, naturalna, nie jak większości ludzi.
***
Sprzedano ją. Nic nowego w tym świecie. Niewypłacani dłużnicy chwytali się wszystkiego. Wiele rodzin tak robiła, rodzice sprzedawali córki, sprzedano ją i wysłano do szkoły dla służących, niewolników. Mieli służyć w każdy sposób swoim panom. On ustanawiał zasady których musieli się trzymać. Nauczono ją tego, umiała się dopasować w każdej sytuacji i wiedziała to. Wiedziała jakie było jej życie wcześniej, powiedzieli jej, a ona sama miała tylko jedno wspomnienie. Jak jeden z kupców dał jej lizaka, a tata nie był zadowolony, za tego lizaka mógł kupić naprawdę dużo, a ona go zaczęła lizać i już nie nadawał się do sprzedaży. On już dostał pieniądze od "szkoły", wszyscy dostają je od razu po sprzedaniu. Nie miała do rodziny żalu nie miała o co. Już nie miała. Po prostu zablokowała wspomnienia, nauczono ją tego. Sprawdziła czy żaden kosmyk nie wyślizgnął się z jej idealnego koka, musiała być idealna dla pana. Poprawiła sukienkę. Wzięła w jedną rękę skórzaną walizkę, jej dobytek, w którym nie znajdowało się dużo rzeczy, prawie nic, nic dzięki czemu mogłaby stąd uciec i żyć. Zdarzały się takie przypadki, ale potem znajdowano tych ludzi, tak odwodnionych, że zaczynali widywać oazy, które przecież nie istnieją, albo wypalonych ludzi przez słońce z resztkami zdrowej skóry. Ona nie ucieknie, ma służyć panu i to jest jej zadanie, jedyna rzecz do której się nadaje. Zastukała kołatką z ryczącym lwem.
- Słucham?- drzwi lekko się uchyliły.
- Ja ze szkoły.- drzwi otworzyły się szerzej. Nie patrzyła w oczy, obcy nie mogą, mówi o tym etykieta.
- Proszę podnieść wzrok panienko, pan się ciebie spodziewał- powiedział. Wykonała rozkaz. Szli przez długi korytarz. Świat cofnął się by odnowić się, jest XVI wiek. Na ścianach wisiały ogromne obrazy zapewne rodziny pana. Z drzwi odchodzących od korytarza wyszedł mężczyzna. Służący który otworzył drzwi usunął się mu z drogi. Dotknął jej policzka i się uśmiechnął. Zabrał rękę.
- Pawlak daj panience krem z aloesu- zwrócił się do sługi.
- Tak panie- Pawlak pokazał dłonią gdzie ma iść dziewczyna.
Przeszli przez parę drzwi potem weszli na 2 piętro i idąc korytarzami dziewczyna zdała sobie sprawę, że już nie wie gdzie jest. Pawlak otworzył drzwi i wskazał dłonią by weszła.
- Na łóżku ma panienka krem, jak się panienka wysmaruje to zapraszam na kolację.- zamknął drzwi.
Wzięła krem do dłoni.
-Na oparzenia- przeczytała na głos. Musiał być bogaty by coś takiego kupić. Nałożyła krem na policzek, od razu się wchłonął. Dotknęła kiedyś nakremowanego miejsca, ale miękka skóra. Wysmarowała się praktycznie cała. Potem założyła z powrotem granatową sukienkę czuła się idealnie. Nigdy nie miała w rękach takiego kremu. Postanowiła zostawić tu walizkę i zejść na dół. Usłyszała pukanie.
-Proszę- dowiedziała.
-Pan oczekuje panienki na dole.- nie wszedł do pokoju. Otworzyła drzwi.
-Zaprowadzi mnie pan?-otworzyła drzwi
- Oh, tak, proszę za mną- ruszył przed siebie. W prawo, w lewo, prosto w drzwi w prawo, a może w lewo, już nie wiedziała.  


***
Jest to kawałek mojego nowego opowiadania dajcie znać jak wam się podoba i jak wam idzie z zagadką? Może jest zza trudna?